Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

twarzą, z oczyma błyszczącemi, jak ciemne topazy, ukazując perłowe zęby w koralach warg uśmiechnionych. Wtem zniknęła.
Jak widmo, czy sen, w jednem mgnieniu oka zniknęła i tylko w tem miejscu, gdzie wznosiły się przedtem jej wypukłe, potężne, jaskrawe kształty, woda kotłowała i rozbiegała się w szerokie kręgi.
Zapatrzona w oczy, które ją wielbiły, rozśmieszona nędzną postacią, od której bił ku niej ten hołd namiętny, nie zgruntowała żerdzią wody i, grunt pod nogami nagle straciwszy, opuściła się w głębinę. Lecz w temże samem prawie mgnieniu oka na brzegu rozległ się krzyk przeraźliwy i Niemko również zniknął w wodzie.
Krótką chwilę trwała walka, aż ze wzburzonych nurtów wyraźnie wychyliły się migocące w nich przedtem kształty i dwoje ludzi zziajanych, ociekających wodą, z oczyma obłąkanemi przestrachem, stanęło na gęstej murawie wybrzeża.
Pięknej dziewczynie nic złego się nie stało, skąpała się tylko i napiła trochę wody, a teraz, westchnąwszy głęboko i rękoma powiódłszy po mokrych włosach, które ciężką, bronzową falą okryły ją do pasa, rozpaczliwym ruchem ramiona wyciągnęła nad wodą i w głos zalamentowała: