Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.

Jak ametysty, w zębate kieliszki wykrojone, rozpierzchły się one pomiędzy liśćmi krzaku i na długich łożyskach, jak na cieniuchnych niciach z gałęzi się zwieszając — dzwoniły. Ale nie były same jedne, bo w pobliżu, wysokie, wyprostowane, silne, stały dzwonki skupione, a dalej nieco, z za młodziutkiej brzeziny, wspaniały kielich swój wychylał dzwonek wielki. Aż liliowo w oczach czyniło się od tych muzykantów w ametystowych sukniach, którzy w samo ucho zasłuchanego chłopca wydzwaniali pieśni długie, jak bajki, a cudne, jak czary.
Więc drobne kieliszki, wśród liści krzaku rozpierzchłe, dzwoniły o globach błyszczących i świetnych, które wirują w odległościach nieścignionych, w otchłaniach bez dna ni granic. Wcale nic to nie znaczy, że kieliszki są małe, bo w noce księżycowe i w noce gwiaździste, gdy las uśpiony żadnym szelestem zadumy ich nie mąci, oko w oko ogromnym globom patrzą, a nad nimi stoi, dziwne rzeczy im opowiadając, wielka mistrzyni tajemnic: cisza!
Tu dzwonek wielki zakołysał się i zaśpiewał o tem, co w noce gwiaździste cisza niosła, przez lasy z krainy tajemnic. Przez lasy uśpione i pola głuche, ku grodom hucznym i głowom ludzkim, przez niepokoje myśli na pościelach miotanym ku sercom, burzami życia wrzącym, niosła ona pyta-