Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/180

Ta strona została uwierzytelniona.

nia: skąd idą globy ogromne i świetne? Kędy kres ich podróżom? Jaka wola, jaka moc, dobyła je z otchłani i cisnęła w przestrzenie, aby nad dzwonkami na dnie lasu kwitnącymi, nad głowami niepokojem miotanemi, nad sercami bolącemi od burz życia, jaśniały światłem górnem, spokojnem i wiekuistem? I co jest dalej, dalej, jeszcze dalej za ogromnymi globami? Co na nich? Co nad nimi, wyżej nad nimi, wszerz i wzdłuż, w dal i w głąb i tak w nieskończoność?
Lecz dzwonki rozpierzchłe mnogością nut swych zagłuszyły samotny śpiew wielkiego dzwonka i dzwoniły o gwiazdach innych, o tych, co nie na niebie, ale na ziemi świecą promiennym szafirem pod czarnemi, jak pióra krucze, brwiami, gładkiem jak marmur czołem dziewczyny. Dzwoniły one o Klarci czarnowłosej, o jej ciężkim i lśniącym warkoczu, usteczkach z koralu, uśmiechach pełnych pereł, o gibkości jej kibici, gdy nakształt młodej łani biegnie ścieżyną leśną na spotkanie przyjaciela, i aksamitnej miękkości dłoni, gdy ją w uścisku serdecznym na dłoń jego składa, o słodkiej melodyi jej głosu, gdy imię jego rzuca echom leśnym, aby je powtarzały, i o ukochanem brzmieniu jej imienia, które tysiącem ech powtarza się w jego sercu...
A dzwonek skupiony tej strofie rozpierzchłych dzwonków wtórował głębokiemi, silnemi, śpiew-