nemi uderzeniami swych ściśle ku sobie zbliżonych kielichów na znak, że tak, że tak samo silnie, śpiewnie, głęboko uderzają dwa serca ludzkie blizkie sobie, zanim, przez powiewy wiatru w przeciwne strony rozniesione, jedno dla drugiego kędyś przepadną...
Tu, wpadłszy w ton żałosny, zaśpiewał skupiony dzwonek o gąszczach niedostępnych, w których rozkwitają kwiaty pachnące, i o głębiach niewidzialnych, które zamieszkują istoty z pięknością kształtów niezmierzoną. Po cóż kwiaty, których wonią nikt się nie poi? Po co piękność, której obraz nie odbija się w źrenicy niczyjej? Po co serce, które z żadnem sercem nie uderza tak silnie, śpiewnie, głęboko, jak uderzają przybliżone ku sobie kielichy skupionego dzwonka?
Lecz żałosną i zadziwioną pieśń tę rozproszyły dzwoneczki rozpierzchłe na mnóstwo strofek drobnych: o jasnych polach, ubranych w płaszcz słonecznego złota i rozśpiewanych szczebiotem skowronków, które próbują wzlotów nad dojrzałe zboże; o girlandach powojów, wijących się na dnie zbóż dojrzałych; o rojach motyli, które na łąkach zaglądają w oczy dzikim różom, i o niezapominajkowych oczach, które przeglądają tonie strumieni przebiegających łąki; o krzakach kalin, które śnieżnemi gwiazdami rozkwitają na wilgotnych dnach wąwozów, i o pomarańczowych drzewach, które wo-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/181
Ta strona została uwierzytelniona.