Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

tema i duży, żółty Rumian farbiarski, a Bylica, chwilę pomilczawszy, odpowiedziała:
— To jest mydło.
Ale kwiaty na to westchnęły tylko i Bławatek wtedy dopiero, gdy kichać przestał, zapytał:
— A zkądże ty, Bylico, wiedzieć możesz, jak się to nazywa?
— A no — odrzekła Bylica — mówiłam już przecie, że bajki mię po chłopskich chatach noszą, a czasem to i do pałaców...
Nie dokończyła i, pomimo, że rozmaite rzeczy ludzkie dość z blizka znała, wzdrygnęła się i upadła na towarzyszy, wołając i stękając:
— Oj, oj, oj! tego już i ja się nie spodziewałam! Tego to już i ja znosić nie mogę. To jest okropne!
Bo do uprzedniego, ckliwego zapachu mydła przyłączył się teraz zapach inny, daleko jeszcze mocniejszy i przykrzejszy, od którego Bławatek już nie kichać, ale kaszlać począł, a Ostróżka w zamian tak się rozkichała, że aż śpiczaste jej ostrogi wzajem o siebie uderzały, Dzwonek zaś począł w liliowe kielichy bić na trwogę, Chryzantema aż dwa naraz uszka w dół opuściła, a Rumian w sposób tak gruby, jak sam był grubym, klątwami wybuchnął:
— A bodaj cię osty zakłuły i bluszcze ziemne na śmierć udusiły! Bodaj cię wiatr srogi złamał