Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/225

Ta strona została uwierzytelniona.

uderzający, i Powój, który ze swej czarki szklanej wydawał długie, bezustanne trele. Zdjęta żalem i niemocą, Chryzantema przestała już śpiewać, a Powój trylował jeszcze, trylował ciągle cieniutką, wiolinową nutką, a że przy tem różowe wargi jego rozwierały się szeroko, więc ulatywała z nich woń migdałowa tak silna i przejmująca, że zagłuszyła na chwilę zjadliwe zapachy mydła, nafty i tytuniu. W te zaś powojowe trele wmieszało się wkrótce westchnienie Bławatka:
— A teraz!
— A teraz! — powtórzyły głosy wszystkie i umilkły, zdławione głębokiem nad tak wielką zmiennością losów zadumaniem.
Aż nareszcie Rumian potężnym basem swym rozpoczął znowu:
— Ach, nic tak nie boli...
A wszystkie inne głosy zgodnym i pełnym bezbrzeżnego smutku chórem dokończyły:
— ..... jak chwile szczęścia
Wspominać w niedoli!
Na to Bylica dłużej już w milczeniu wytrwać nie mogła. Nie śpiewała nigdy; mówić lubiła bardzo, ale śpiewać wcale nie umiała. Głosu nie miała, więc ile tylko w tej duszności okropnej i różnych innych mękach sił jej starczyło, tak silnie zawołała:
— A przestańcież choć raz gorzkie żale, jak