jemnością, tego co mówi, słuchamy i ulgę to nam w cierpieniach przynosi.
— A co? — z tryumfem zawołała Bylica — otóż i macie potwierdzenie tego, co mówiłam. Zaczęłam tylko o tem i owem rozpowiadać, a jużeście ulgę w cierpieniach swych uczuły! Niesłuszny zaś zarzut uczyniłeś mi, Dzwonku, że w mowie mojej jedno drugiego się nie trzyma. Na świecie wszystko się z sobą trzyma i wiąże, a sztuka rozumu w tem właśnie, aby wiązadło dostrzedz i zrozumieć. Tak też i w mowie mojej: śmierć to pociecha, i bajka pociecha, a życie jest młynem, bo serca żyjących na gorzką mąkę miele, i jest zarazem bajką, bo gdy przeminie, to tak jak z bajki wątpliwość wynika: czy było, albo nie było? Bajka znów ze swej strony jest życiem, bo żyje w niej dusza tego, kto ją wymyślił, i jest zwierciadłem, bo jak w zwierciadle odbijają się w niej dusze i losy żyjących. Czy zrozumiałeś, Dzwonku?
— Nie bardzo; snać dla umysłu mego wszystko to jest zbyt skomplikowane — ze szlachetną otwartością odparł Dzwonek i dodał: — oto lepiej opowiedz bajkę jaką, abym choć na chwilę zapomniał o bólu, który łodydze mojej sprawiają okruchy zeschłej bułki. Uf! jakby mię kto na rozsypanym grochu rozciągnął! Oj!
— Co tam groch! Świeżego powietrza nam
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/228
Ta strona została uwierzytelniona.