— Cóż tedy jej odpowiedziałaś? — zapytało parę głosów.
Po krótkiem jeszcze milczeniu opowiadaczka rzekła:
— Odpowiedziałam: kocha!
— No, i nierozsądnie uczyniłaś, bo stąd całe nieszczęście wyniknęło! — wybuchnęła nakoniec Bylica, i rada, że przenoszącej ją o wiele w piękności arystokratce dokuczyć może, prawiła dalej: — Bo po pierwsze: wzajemność dla miłości tem samem jest, co oliwa dla ognia; gdybyś więc była tego płomienia tą oliwą nie podlała, możeby Gretchen, zamiast skończyć w więzieniu tragicznie i rychło, przez długie lata spokojnie piekła smaczne speckkucheny i Schatzowi jakiemuś, mniej niż Faust przemądrzałemu, robiła wyborne skarpetki. Powtóre: nie należy nigdy za nic ręczyć. Prawdziwy mędrzec na całe życie wyrzec się winien wymawiania dwóch wyrazów: zawsze i nigdy, zwłaszcza, gdy idzie o rzecz tak nieskończenie kruchą i nieczystą, jak wierność mężczyzny. A po trzecie...
Lecz jakiem miało być to potrzecie, nikt nigdy dowiedzieć się nie miał, albowiem Bylica umilkła nagle, w wyprężonej postawie jej łodygi i liści odmalowało się przerażenie, aż istotnie z przerażeniem zaszeptała:
— Nowe nieszczęście spadnie na nas! Przygotujcie się do nowego nieszczęścia! Trzymajcie na
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/233
Ta strona została uwierzytelniona.