trochu cucić się, wyprostowywać, poruszać liśćmi, rozwierać korony...
Było na podwórzu tem miejsce jedno, wielce przez Misi i Mimi lubione, a mianowicie: kąt pomiędzy klatką jakichś schodów zewnętrznych a trójkątem ślepego muru, bez okien. Ciemnawe i ciasne miejsce to było, niestety, śmietniskiem i w głębi swej posiadało spore, ze śmiecia usypane wzgórze; lecz ponieważ Misi i Mimi nie wiedziały wcale o hańbie, przywiązanej do wszystkich miejsc podobnych, a nikt ich w niem dostrzedz i, co zatem idzie, dokuczyć im nie mógł, więc uczyniły z niego scenę codzienną dla rzadkich swych zabaw częstych niedoli. Tu przybyły i teraz, na kamieniach bruku posiadały, a kwiaty na zboczu wzgórza umieściwszy, z silnie zaciśniętemi od wzruszenia piąstkami i nizko pochylonemi głowami przypatrywać się im poczęły.
Pierwszy Bławatek rozwarł swe duże, szafirowe oko i, z głębi łodygi westchnienie ulgi wydając, przemówił:
— Uf! jak mi dobrze! Oddycham! Już mię zupełnie ta przeklęta chęć do kichania opuściła! Patrz, patrz, Ostróżko, jakie to białe skabiozy pochylają się nad nami? Zupełnie podobne kwitły niegdyś w sąsiedztwie naszem, pod lasem! Bledziuchne są i okrągłe!
— Ja zaś — odrzekła Ostróżka — widzę dwie
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/242
Ta strona została uwierzytelniona.