— O co mu idzie? co zamierzył? do czego dążyć próbuje?
— Pewnie wodzem naszym chce zostać!
— Królem!
— Bożyszczem!
— Marzy o tem, abyśmy mu na głowę włożyli wieniec z dębowych liści uwity!
— Abyśmy dla niego wystawili pałac piękniejszy jeszcze od tego, którego niby się wyrzekł!
— Aby po całym świecie rozeszła się sława, że lud z polany ku swojej marze poprowadzić zdołał!
Tak coraz głośniej i zawzięciej gwarząc, otaczali przybysza ciaśniejszem coraz kołem, a gdy on mówił jeszcze i chwałę Archanioła głosił, poczęli chwytać i na niego rzucać garście rozmokłej ziemi i kamienie. Wtedy z grona istot od ziemi oderwanych i nad ziemią krążących zleciał gniew purpurowy, stanął przy nim i w dłonie mu wtłoczył kamienie.
— Ciskaj w odwet! złorzecz! mścij się! — krzyczał mu nad głową tak z blizka, że zapłonęła w ognistym jego oddechu.
Lecz z drugiej strony, wspomnienie zaszeptało mu do ucha coś o własnych jego przeminionych dniach i miesiącach, a na szept ten, jak na słowo zaklęcia, pierzchnął purpurowy gniew. O czemś z przeminionych swych dni i miesięcy wspominając,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/292
Ta strona została uwierzytelniona.