Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/300

Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdybyś była okryta purpurą, zwieńczona koroną, opromieniona blaskiem, bijącym z chwalby wszechstworzeń; gdybyś na wozie upowitym w tęcze i zaprzężonym w słoneczne rumaki, pod obłokami święciła dzień tryumfu, na klęczki przed sobą rzucając wszystko, co żyje; gdyby z rąk twoich padały perły i róże, a nad głową w wieniec rajskie kolibry wiązały się zwycięskiemi palmami — może pierś moja zajękłaby krzykiem krzywdy, że nie wiem co — szczęście. Lecz gdy oblicze twe pociemniałe od smutków niezgłębionych, srebrzysta szata na złe wiatry rozwiana, korona skruszona, pierś w ranach, stopy w łańcuchach, a tryumf w przepastnych oddalach przyszłości, o! niepoznana, zdradzana, znieważana, żałośna, u twego łona, zawieszam płomyk, który przyniosłem z sobą i który jest moją duszą, do skutych stóp twych czoło pochylam i twoją przyćmioną jasność przekładam nad słońca, które w płomiennych tryumfach przebiegają gwiaździste kobierce przestworzy. Gdy majowe bzy kwitły, dostrzegłem cię na czarodziejskiej tarczy, która z pod niebios przyświeca ziemskim nocom; przez skwarne lato szedłem ku smudze dalekiej twej jasności; a gdy miesiąc zgonu suchymi palcami do szyb mych zapukał, wezbrać pragnę we wszystką siłę, we wszystek głos, we wszystek blask, we wszystką ponętę i wiosny i lata, aby dzwonieniem skowronkowem i śpiewem