Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przygody Jasia.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.
III.


W tem przestał szlochać i wołać matki. Z za mgły śniegowej, wprost przed sobą i w niebardzo wielkiej odległości, zobaczył błyskający ogień. Chwilami światło to wydawało się małą iskierką, a chwilami wielkim płomieniem, ale Jasiowi sprawiło ono wielką radość.
— Może tam jacy ludzie mieszkają i do domu mię zaprowadzą! — pomyślał.
A na myśl tę uczuł, że sił mu przybyło i że mógł jeszcze wybornie ujść kawałek drogi. Zaczął więc iść znowu, od czasu do czasu tylko zatrzymując się i odpoczywając przy słupach telegraficznych, których brzęczenie i syczenie teraz, gdy miał nadzieję spotkać ludzi, bawić go już zaczynało.
Niebawem spostrzegł wyraźnie, że ogień, ku któremu zmierzał, palił się we wnętrzu sporego budynku, który nie miał wcale okien, a szerokie jego drzwi na oścież były rozwarte. Zbliżywszy się więcej jeszcze, Jaś zobaczył, że była to szopa z drzewa zbudowana; na samym jej środku, naprzeciw otwartych drzwi, znajdowała się jama i z tej to właśnie jamy buchał płomień, kołyszący się pod powiewem wlatującego przez drzwi wiatru. W pobliżu płomienia siedzieli na ziemi trzej ludzie, dziwnie wyglądający. Mieli oni włosy gęste i rozczochrane, twarze bardzo czerwone, oczy bardzo błyszczące, a ubrani byli w białe fartuchy, które od samych