— Patrzcie no! A cóż to za kawaler zabłąkał się tu do nas, w nocy i w śnieżycę taką?
Inni ludzie obejrzeli się też i okazali wielkie zdziwienie. Ten, który go pierwszy spostrzegł, wyciągnął wielką i gliną oblepioną rękę, a schwyciwszy nią Jasia za paltocik, przyciągnął go ku sobie.
— Skądże to przywędrowałeś tu, kawalerze? — pytał; po co to łazisz po świecie nocami, jak mara po piekle? czego chcesz od nas?
— To panicz jakiś — ozwał się drugi: — w futerku i ładnej czapeczce...
— To prawda — potwierdził trzeci — ale skąd się on wziął tutaj?
— No — zawołał pierwszy — gadaj zaraz kawalerze, coś ty za jeden?
Jaś przerywanym głosem i nawpół z płaczem opowiedział im całą swą przygodę i skończył prośbą, aby panowie byli tak łaskawi i zaprowadzili go do domu.
— A jakże nazywają się twoi rodzice? gdzie mieszkają? — jednogłośnie zapytali wszyscy trzej ludzie.
Jaś powiedział im nazwisko rodziców swoich, ulicę, przy której mieszkali, i nawet nazwę domu; ale człowiek, który trzymał go ciągle za rękaw od paltota, wydał się wiadomościami powziętemi mocno zakłopotanym.
— Hej hej! — zawołał — kawał drogi uszedłeś i jużbyś go po raz drugi tego samego wieczora pewno nie uszedł! Trzebaby naprzód do miasta dojść, a potem aż prawie na drugi jego koniec się dostać. Przytem my stąd jeszcze odejść nie możemy, bośmy roboty swojej nie skończyli, dziecka mego w nocy z tobą nie poślę, bo jeszcze by go w mieście, jak włóczęgę, zabrali... To już inaczej nie będzie, jak tylko, że u nas w chacie przenocujesz, a jutro raniutko Wincuk mój odprowadzi cię do rodziców.
Słysząc to, Jaś zaczął głośno płakać, tupać nogami i krzyczeć:
— Ja chcę do mamy! ja chcę do mamy! ja chcę do domu!
Ale człowiek ów na krzyki i tupanie jego żadnej nie zwracał uwagi. Obejrzał się i zawołał.
— Wincuk!
Na wołanie to z jamy, której dotąd Jaś nie spostrzegł, ale będącej zupełnie taką samą, jak ta, z której buchał płomień — tylko że w niej ognia
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przygody Jasia.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.