Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/014

Ta strona została uwierzytelniona.

Sposób odśpiewania cynicznéj strofki téj tém się odznaczał, że dwa piérwsze jéj wiersze brzmiały skocznemi taktami krakowiaka, a dwa ostatnie powlekły się przeciągłą i żałośliwą nutą, przypominającą pieśni kościelne, znane pod nazwą Gorzkich żalów.
W odpowiedzi, odezwał się głos kobiécy krzykliwy i rozjątrzony.
— Piwo! piwo! jemu tylko piwo w głowie! weselenie się! radowanie się! chichotanie! śpiewanie! Będziesz ty miał na piwo, jak cię ks. dziekan od mogiłek odpędzi! Kijem cię wtedy pod kościół pognam! Lokajem za młodu byłeś, kościelnym dziadem umrzesz!
— Ano! — ozwał się głos, który przed chwilą śpiewał piosnkę do śmierci, — gdzie umrzeć, to umrzeć, byle wesoło przeżyć! czy na schodach kościelnych, czy w złocistych pałacach, śmierć znajdzie się i chwyci! Ja stróż cmentarny, tamten pan wielki; ja człek prosty i tylko marnych prochów ludzkich pilnować umiem, tamten uczonym jest i gwiazdy na niebie liczy, a wszyscyśmy równi w obec Ojca naszego Wszechmogącego, który pochwalonym niech będzie na wieki wieków, Amen!
— Amen, — z wyraźném przejęciem się powtórzyło chórem kilka głosów a wnet potém dał się słyszeć wykrzyk cienkiego i chrapliwego męzkiego głosu:
— Nastasiu! kiełbasy kawałeczek daj! no, daj kiełbasy! na zakąskę po piwie kiedy poczęstunek, to już niech będzie poczęstunek! kiedy bal, to bal!
— Nie trzeba, nie trzeba! niech pani Łukaszowa nie fatyguje się! — ozwali się goście, a jeden z nich ciągnął:
— My tak sobie, na gawędkę tu przychodzim i dla okazania grzeczności naszéj. Pana Łukasza słuchać lubo! jakby z książki nabożnéj czytał!