Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/023

Ta strona została uwierzytelniona.

Placyda za mąż poszła, ot będzie już ze cztery lata temu, pan bratu memu dom zbudował w lesie i leśnikiem go zrobił. Mieszkałam przy bracie: pijak on i złośnik, bratowa prosta chłopka, ale pana lękali się i dobrzy dla mnie byli...
— No to czegożeś od nich wyszła? Trzeba było w chacie siedziéć i z braterstwem pracować.
Przybyła, po chwili milczenia, odpowiedziała.
— Wypędził.
— Kto wypędził?
— Brat.
— A za cóż on cię wypędził? leniuch pewnie jesteś, albo złośnica!
— Nie, tylko się mu na nic nie zdałam. Żąć nie umiem, ani ogrodów kopać, ani strawy gotować... przytém... ludzie mu za mnie dojadali... i pan przestał przez palce patrzeć na to, że on drzewo z pańskich lasów sprzedaje... Komisarz zapowiedział, że wypędzi go ze służby, bo złodziejem jest i pijakiem... Wtedy on do mnie przyczepił się: a ty taka i taka! co ja z ciebie za korzyść mam? czego ty tu siedzisz mnie na karku i chleb zjadasz! Już to rok minął od tego czasu... cierpiałam, znosiłam... ale raz, jak upił się, to tak mnie wybił, że kaszlać zaczęłam i teraz jeszcze piersi bolą i kaszlę... A bratowa mówi: idź ty od nas, bo on jeszcze zabije cię kiedy po pijanemu i kryminał będzie... To i poszłam...
Gospodyni słuchała z uwagą.
— No, no, — rzekła, — coto się na tym świecie dzieje! Źleś ty zrobiła, nie ma co! bardzo źle! ależ i braciszek, niech go! póki korzystał, trzymał; jak korzyści nie miał, przepędził! No...
Zawahała się chwilę, lecz ciekawość przemogła wszystkie inne względy.