— Nad tymi, co nosy do góry zadzierają, a przed tobą w proch padają, jak nędzne twory Pana Boga Wszechmogącego, któremu niech będzie cześć i chwała, na wieki wieków, Amen.
Jak zwykle, piérwsze dwa wiersze, szczególnego tego utworu swego, wyśpiewał na nótę krakowiaka, która, stopniowo spływając w ton litaniowy, przechodziła nakoniec w montonne, pacierzowe mruczenie.
Anastazya umieściła pośrodku stołu wielką dymiącą się misę, a wszystkim obecnym rozdawszy drewniane łyżki, przed Szymonem Kępą postawiła fajansowy, wyszczerbiony talerz.
— Nabierzcie sobie z misy i jedzcie! — rzekła.
Przybyły porwał się z miejsca, pochwycił w dłonie swe mokrą i utłuszczoną rękę gospodyni i złożył na niéj, pełen czci, pocałunek.
— O Matko Boska! — krzyknęła Anastazya, — cóżem to ja obraz święty, albo wielka pani, że mię po rękach całujecie...
— Nigdy, — odparł Kępa, prostując się, — nigdy głowa moja nie pochyliła się w pokorze przed wielkimi świata tego. Dłoń twoję, matko, pocałowałem dla tego właśnie, że wielką panią nie jesteście, ale dzielną i mądrą niewiastą, w czystości i pracy strzegącą domowego ogniska...
Anastazya wpatrzyła się w niego szeroko roztwartemi oczami, a odchodząc ku „domowemu ognisku,“ splunęła i zcicha mruknęła: Panie Boże! plecie, jak na mękach! A język, jak kołowrót! Waryat, czy co!
Kępa tymczasem odsunął podany mu fajansowy talerz i prosił obecnych o pozwolenie spożywania z nimi strawy z jednéj misy. Naturalnie, wszystkie głowy poruszyły się w znak twierdzenia i zezwolenia, a chór głosów odpowiedział:
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/048
Ta strona została uwierzytelniona.