Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/052

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nigdym, — rzekł, — żadnego trunku w usta nie brał. Dotychczasowe podziwienie i uszanowanie Łukasza zdawało się zmieniać w ironią.
— No, no! — rzekł, — żeby z panem nie było tylko tak, jak z tym jakimś, który skąpił, głód cierpiał, umartwiał się, a kiedy umarł, na pomniku mu napisali: nie najadłeś się, nie napiłeś się, jeżeli w niebie nie będziesz, otóż srodze okpiłeś się! cha, cha, cha, cha!
Kępa nie odpowiadał. Odkąd wspomniał o dziele swojém, wpadł w głęboką zadumę. Nagle jednak obudził się, powiódł wzrokiem dokoła i zawołał:
— Czémże ja wam, dobrzy ludzie, zapłacę za gościnne przyjęcie wasze, za miejsce przy waszym stole, za chléb i za sól. Skrzywdziłbym was, gdybym, w zamian tych darów serdecznych, dawał wam lichy piéniądz, którego pewnie nie pożądacie...
— Oj! oj! i jak jeszcze pożądamy! — półgłosem sarknęła przy piecu Anastazya, ale Kępa odezwania się tego nie słyszał. Wstał i wziął z zydla długą skrzynię, którą był przyniósł w ramionach.
— Wywdzięczę się wam czém mogę i jak umiém, — rzekł; uniosę na chwilę duchy wasze w wyższe sfery, wzmocnię je szlachetném wzruszeniem...
Zdjął ze skrzyni płótno i cératę, otworzył ją i wyjął z niéj, skrzypce. Obecni wydali okrzyk zdziwienia i uradowania. Tak jak piękne frazesy, lubili téż oni muzykę.
— Oho! — zawołał ktoś, — i książki pisze i grać umié!
— I stare obuwie naprawiać, — żartobliwie dodał Kępa; — rzemiosła tego nauczyłem się, w dzieciństwie jeszcze, od ojca, który za młodu był dobrym szewcem, ale potém nie