Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/075

Ta strona została uwierzytelniona.

ciu jego, a wielce radosny. Anastazya, ze staréj watowanéj spódnicy swój, uszyła mu, tak zwaną przez nią, algierkę, — algierkę, która, o radości niewymowna! nie miała ani jednéj dziury, a miała długie rękawy, tak długie, że chowały się w nich bez śladu nietylko ramiona, ale i ręce dziecka. Strój ten, którego wierzch połyskiwał od starości, a dół strzępił się wydobywającą się zewsząd watą, Anastazya szyła bardzo długo, przykrajając, sztukując, łamiąc sobie głowę nad spajaniem, różnych części materyału, takiem, aby wszystkie, znajdujące się na nim, plamy i dziury pominiętemi zostać mogły. Uszyła nakoniec. Przywoławszy dziecko, ubrała je w nową tę odzież, a na domiar łaskawości, przepasała algierkę czerwoną taśmą. Była dnia tego w dobrym humorze, (od kilku tygodni nie słyszała nic o Jeżewiczu, ani o jego żonie); ustroiwszy więc chłopca, uśmiechnęła się i wielką swą dłonią poklepała go po głowie.
— No, — rzekła, — teraz już nie będziesz siniał od zimna! Jeszczebym spódnicę tę sama nosić mogła, ale niech już tam! noś zdrów algierkę i niech ci mróz gołego ciała nie kąsa!...
Rzeczywiście, w nowym stroju swym, Sylwek nie był już nagim, oprócz nóg, które, od stóp aż do kolan, posiadały tylko parę strzępków płótna. Jednak jemu się wydało, że był wcale ładnie ubranym i gdyby tylko miał jeszcze buciki, jakiekolwiek buciki, czułby się zupełnie, idealnie szczęśliwym. W zamian, czerwona taśma, opasująca go, była czemś przecie! Jedna z przyczyn, oddalająca go dotąd od miasta, zniknęła. Nie wstydził się już; pozostała wprawdzie trwoga, którą jednak przemogła ciekawość. Poszedł. Nikt nie myślał zapytywać go: gdzie i po co szedł; nikt nawet nie spostrzegł jego odejścia. Anastazya zajętą była, niezmiernie dla niéj uciążliwém, praniem bielizny; Łukasz,