Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/086

Ta strona została uwierzytelniona.

grobowych kapliczek lub na dnie jam, świeżo wykopanych, a w które nazajutrz, przed oczami jego, z głuchym stukiem opuszczały się trumny; nieraz nawet przypatrzył się dokładnie, wydobytym z łona ziemi i z ciała ogołoconym, kościom ludzkim. Bywało to wtedy, gdy, podrósłszy już nieco, pomagał Łukaszowi w oczyszczaniu mogił, w zmiataniu suchych liści ze ścieżek cmentarnych, a Łukasz, kopiąc zamówione doły, natrafiał łopatą na twarde jakieś przedmioty, schylał się, wydobywał je z piasku i ze zwykłym sobie, wpółszyderskim, wpółchytrym, uśmiechem, ze wszystkich stron oglądał i dziecku pokazywał. Gdy nie miał słuchaczów innych, lubił gawędzić chociażby z dzieckiem.
— Widzisz? — mówił, — ha! co to?
— Co to? — powtarzał Sylwek, szeroko oczy otwierając.
— A cóż? głowa ludzka! Cha, cha, cha! Oto szczerzy zęby, jak dziewka do kawalerów! Słuchaj no! a na czyim to karku siedziałaś za życia? he? nie odpowiadasz! widzisz ją! No, mniéjsza o to! a tu znów kosteczka! to już pewnie rączka jest, która może kiedyś w glansowanych rękawiczkach chodziła... Patrzaj ją... jaka cienka, delikatna, panieńska może, albo i od starości tak wyschła... A światłość wiekuista niech im świeci i niech odpoczywają w pokoju na wieki wieków, Amen.
Długie potém prawił uwagi nad krótkością życia ludzkiego i równością, w obec śmierci, ludzi wszystkich, przerywając sobie naprzemian chichotem i pacierzem, poczém z pobożném uszanowaniem zakopywał na nowo znalezione resztki ludzkie, mrucząc półgłosem:
— Człowiecze, z matki śmiertelnéj zrodzony, nie wiesz dnia, ani godziny swojéj... w zimną ziemię cię włożą, piaskiem oczy zasypią, i czego nie widziałeś, to już nie zo-