Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/090

Ta strona została uwierzytelniona.

Łukasz wzdychał i sępił się, a jeżył jeszcze czas jakiś; potém brał czapkę, szedł do miasta i wracał z piwem, mięsiwem i przyjaciołmi.
Sylwka przedmioty, gubione na cmentarzu i przez Łukasza znajdowane, zajmowały zawsze i, z upływem czasu, coraz żywiéj zajmować zaczęły. Gibkie i zwinne jego członki wślizgiwały się wszędzie, a bystre, ciekawe oczy widziały wszystko.
— Bierze on, wezmę kiedy i ja! — mówił sobie.
Na co przydać mu się mogły gubione owe monety lub błyszczące przedmioty, o tém wiedział wybornie. Posiadał pożądanie swe i plany. Nie łatwą jednak było rzeczą uprzedzić oko i rękę Łukasza. Sylwkowi udało się to raz tylko; ecz, o radość! przedmiotem, który, po odejściu kobiéty jakiéjś, bladej, smutnéj i bogato ubranéj, pozostał w trawie, a którego nie dostrzegł Łukasz, był pierścień, złoty, z błyszczącém zieloném okiem. Sylwek wiedział dokładnie, że Łukasz znajdowane przedmioty sprzedaje w mieście. Miarkował nawet nieraz i, po wydatkach domowych, domyślał się, ile za nie otrzymuje pieniędzy. Na wartości zaś drobnych banknotów i monet znał się już nieco, gdyż wszystko, co się dokonywało w domostwie stróża, chłonął w siebie pojętnym a chciwym wiedzy wzrokiem i słuchem. Gdy tylko więc spełnił około gospodarstwa zwykłe swe pomocnicze czynności, a obejrzawszy się, spostrzegł, że nikt nań uwagi nie zwraca, pobiegł ku miastu. Miał już wtedy lat jedenaście i znał miasto wybornie. Przebiegając około domostwa kowala, zatrzymał się chwilę i zdala popatrzył na bawiącą się w pobliżu kuźni, gromadkę dzieci. Patrzał na tę gromadkę rozpromienionym wzrokiem i z dumnym, wzgardliwym nawet, uśmiechem. O, ileż, w téj chwili, bogatszym,