Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/097

Ta strona została uwierzytelniona.

prawdę i nieprawdę, byle tylko zgubić i do torby żebraczéj przyprowadzić przeciwnika. Przytém, kilka tygodni temu zmieniły się w mieście władze kościelne i we wszelkich podległych im czynnościach zaprowadzać zaczęły porządki i reguły, nierównie od poprzedzających surowsze. Anastazya chodziła, jak struta. Ponura była, milcząca, a zła!... Ze stukiem ciskała sprzęty i naczynia o stół, ziemię; tym, którzy przemawiali do niéj, nieodpowiadała całkiem, albo odpowiadała krzykiem i łajaniem; raz Łukasza, który żądał od niéj kosztowniejszego jakiegoś jadła, z całéj siły uderzyła pięścią w plecy, lecz w parę godzin potém, zdala stojąc, zaczęła przypatrywać się mu w sposób szczególny, bo powieki jéj mrugały, a oczy zachodziły łzami. Przez łzy jeszcze patrzała na męża długo, aż nakoniec, odwracając się od ognia, rękaw koszuli przesunęła po oczach i z głębi piersi westchnęła: Boże Wszechmogący! Ojcze najmiłosierniejszy! zmiłuj się nad nim!...
Cóż dziwnego, że, w usposobieniu takiém będąc, Anastazya, na widok śmiertelnéj nieprzyjaciółki swéj, zmierzającéj ku cmentarzowi, wypadła z domostwa z pędem takim, jak gdyby ją kto wyganiał zeń mieczem ognistym, a zabiegając drogę szczupłéj i żółtéj kobiecinie, zaczęła od tego, iż trzęsącą się ręką, pstrą chustkę, którą okryta ona była, z głowy jéj zerwała i na ziemię cisnęła. Szczupła i żółta kobiecina ruchem jaszczurki rzuciła się ku piersiom napastniczki. Pochwyciły się za odzież, petém za włosy. Krzyczały obie, jedna basowym i zdyszanym, druga piskliwym i przeszywającym głosem. Odskakiwały od siebie i zdala, ciała podając naprzód, a pięściami wygrażając, osypywały się gradem obelżywych wyrazów; nagle znowu rzucały się ku sobie, rozczochrane, zajadłe, z odzieżą w nieładzie, z pie-