Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

w moim wieku i z moją powierzchownością, poszłoby szukać dla siebie szczęścia... chociażby na drogach występku! Ja nie! ja zostałam wierną żoną... jakiego męża? Ja zagrzebałam się żywcem w nędzy i upokorzeniach! Ja umieram z tęsknoty i smutku, lecz z drogi cnoty nie zstępuję! A jednak jest na świecie miłość i szczęście... są na świecie dostatki, zabawy i rozkosze... Jeżeli niemam ich nigdy posiadać w rzeczywistości, niechże je czasem mam choć w złudzeniu!...
Placyda nie odpowiedziała nic; po chwili dopiéro zcicha i nieśmiało zapytała:
— Cóż Hilary? często się teraz upija?
Helena uśmiechnęła się z goryczą.
— Jak czasem, — odparła. — Miewa on dnie upamiętania, w których pracuje... przepisuje papiery dla adwokatów i wszystkie zarobione pieniądze mnie oddaje... Przyznam ci się, że dnie te są dla mnie najcięższe... ciągle mieć kogoś tuż obok siebie... ani chwili samotności... przytém dokucza mi wtedy o te czytanie moje... wymawia wciąż, że dziećmi się nie zajmuję, a taki ma niedelikatny sposób wyrażania się, że kiedy składa pióro i przestaje pisać, to mi nerwy aż drętwieją z trwogi, aby do mnie nie przemówił... To téż najczęściéj bierze Klarkę na kolana i pieści ją godzinami całemi. Rok przeszło temu, w takim przystępie trzeźwości, oddał Damka na naukę do ślusara... Prosiłam, błagałam, aby tego nie czynił. Powtarzałam sto razy, że przecież krewni moi odezwą się kiedyś, przypomną sobie o mnie, a wtedy dzieci nasze wysoko pójdą... Nie słuchał niczego, mnóstwo tylko grubijaństw mi nagadał i Damka do terminu oddał... Dziecko moje terminuje u ślusarza! O! ironio losu!