Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

wała się jéj nie słuchać. Zapadła ona w głęboką i smutną zadumę.
— O mój Boże! — rzekła po chwili zcicha i w zamyśleniu, — co téżby najdroższy mój Wincenty powiedział, gdyby wstał z grobu... Najlepszy przyjaciel jego, Hilary Szarski, taki porządny i rozsądny człowiek, w... szynku... rodzone jego dziecko, śliczne takie, dobre, rozumne dziecko, może... Co się to na świecie z ludźmi dzieje! Przyjaciółmi i kolegami w jedném biórze byli... traf! wypędzili obu! za co? Boże wielki, bądź Ty sędzią naszym. Wzięli sobie tak do serca krzywdę swoję i biédę, w którą popadli, że jeden gryzł się i zagryzł na śmierć, a drugi... do dziś dnia w wódce szuka pociechy!... O! Boże sprawiedliwy, bądź Ty mścicielem naszym!...
Z kieszeni czarnéj sukni wydobyła chustkę, otarła nią zwilżone łzami oczy. Helena tymczasem,, z pod poduszki, wypchanéj sianem i oszytéj drylichem, która przyozdabiała i udogodniała brudny szezląg, wysunęła nieznacznie książkę i chudemi swemi białemi palcami podarte kartki jéj przewracać zaczęła.
W tém, z łoskotem, otworzyły się drzwi od wschodów i w pierwszym od wejścia ciemnym pokoju zatętniły dwie pary nóg, z których jedna obutą była, druga boso. W progu ukazało się dwóch chłopców. Starszy, obuty i w szaréj surducinie, wyglądał na lat trzynaście, młodszy, bosy i w ubraniu, które było spencerkiem niby, niby podartą bluzą, nie miał jeszcze dziesięciu. Stanęli w progu i zdyszanemi, od szybkiego biegu, głosami zawołali jednocześnie:
— Ojciec jest?
Klarka, która, w obłoconém ubraniu, spała już na swém małém, zgrabném łóżeczku, obudziła się, rozczochraną główkę ku braciom zwróciła i żałośnym głosem zawołała: