Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

głowie; czytała wciąż, a coraz prędzéj i łakomiéj. Zapadłe policzki jéj zarumieniły się, błękitne źrenice rozgorzały, bujne, jasne włosy rozsypały się po poduszce i szezlągu. Machinalnie, tak, jakby ją coś dławiło, zdarła z ramion swych różową chusteczkę i rozpięła u szyi kilka guzików stanika. Wtedy rozgorączkowana i bezładna powierzchowność czyniła ją podobną do kobiéty pijanéj lub nierządnicy, wyprawującéj orgie w krainach wyobraźni.





II.

Z katarynką swą na plecach, Sylwek zaledzie przecisnąć się zdołał przez wązkie drzwiczki, które znajdowały się od strony zaułka, obok okna, zastawionego z wewnątrz butelkami. Za drzwiczkami temi i za tem oknem był sklepik malutki, ściany którego znikały za rzędami ułożonych i ustawionych na pułkach cygar, papiérosów, pudełek różnego kształtu i różnéj wielkości, lecz które wszystkie posiadały pozór zwilgocony, stary i stęchły. W pobliżu jednéj ze ścian umieszczonym był stół, długością swą bufet naśladujący, a na nim, oprócz gromady różnokształtnych butelek, zieleniały w glinianych misach kwaszone ogórki, leżały na powyszczerbianych talerzach najpośledniejszego gatunku śledzie, piętrzyły się bułki, obwarzanki, żółte pierniki i zczerniałe od pyłu i czerstwości séry. Za bufetem przechadzał się żyd, do którego brodatéj twarzy przyrosły jakby czujna ostrożność i udaną powagą maskowana trwoga, i stały lub siedziały dwie niedorosłe dziewczyny żydowskie, z rozczochranemi włosami i zaspanym, apatycz ym wzrokiem.