Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

garnka, buchała z gardeł ludzkich wrzawa przekleństw i łajań kobiéty usiłowały godzić zwaśnionych mężczyzn, stojąc pomiędzy nimi z rozkrzyżowanemi ramiony i przeraźliwiéj jeszcze od nich krzycząc; stara kobiéta, do pijanéj wiedźmy podobna, w celu zapewne uczynienia stanowczéj dywersyi, ochrypłym głosem zawiodła hulacką piosenkę, nad chwiejącą się głową swą w takt powiewając, cienką wyperfumowaną, chustką Lirskiego. I znowu, śród całego zamętu tego i całéj téj wrzawy, jeden tylko Szarski obcym był najzupełniéj wszystkiemu, co się dokoła niego działo i stawało. Rozparty na lipkim stole, po którym ciekł strumyk rozlanego przed chwilą trunku, wpółsenne oczy swe wlepiał on w tkwiący, u przeciwległéj ściany, zapłakany kinkiet, i od chwili do chwili, wyciągając ku niemu wskazujący palec, czynił mu monotonne, wiekuistym zda się, a leniwym potokiem ciekące, zwierzenia.
— Kobiéta, — prawił, — to, panie mój łaskawy, bardzo ważna rzecz! Wóz albo przewóz! Anioł albo szatan! Gospodynię w domu człowiekowi trzeba mieć, matkę dzieciom i przyjaciółkę dośmiertną. Otworzysz przed nią serce, pożalisz się... lżéj! Dobrze to dobrze, źle to źle, a my sobie zawsze przyjaciele i pomocnicy. Ale, kiedy żonka kiepska, to już, biedny człecze, zgiń i przepadaj! Nieszczęście spadło, skrzywdzili człowieka, zmarnowali, a ona jeszcze gryzie! ja do tego stworzona, a do tego nie stworzona! ja tak i tak urodziłam się! ja z takich a takich rodziców! ja młoda! ja piękna! ja chorowita! ja delikatna! ja i ja! a wszystko do tego: jak ja urodziłam się i kim ja byłam! Ot, kim byłam! majątek taki był, panie mój łaskawy, że jak pies położył się, to mu ogon na cudzéj ziemi leżał! A teraz wszystko wyrosło! Het! pałace... karety... ksią-