rzy, ani na grunta, ani na zapasy i inwentarze rodzaju wszelkiego, jeszcze się nie zdobyli. Parobcy zaś i najmici, odziani w dostatnie kożuchy, podejrzliwie spoglądali na samego mówcę, którego wytarta i podarta odzież, wcale do pory roku zastosowaną nie była. Gospodarze myśleli, że cale niegodną byłoby rzeczą, jeżeliby parobkom i najmitom przyszło do głowy przystąpić do równego z nimi podziału gruntów i zapasów; ci ostatni zaś szyderczo ku mówcy wykrzykiwali: mądryś! chciałbyś pewnie, abyśmy ci połowę kożuchów naszych oddali! Lecz, gdy monolog Kępy dosięgnął kulminacyjnego punktu swego, gdy zaczął on proponować środki, za pomocą których, plan równego podziału dóbr, urzeczywistnionym być może i z twarzą w ogniu zawołał, iż niechętni, samolubi i opierający się dzieła zbawienia ludzkości przeznaczonymi zostaną, jak suche drzewa, na spalenie i zagładę, w karczemnéj izbie powstał krzyk i tumult wielki, gniew i śmiech, wydrwiwanie i pogróżki. W czasie pokojowym zupełnie i pośród ludności wiejskiéj sytéj, dobrze odzianéj, a wódką i tańcem rozweselonéj, nikt, w najmniejszym stopniu, usposobionym nie był do rabunków, a każdy miał przyczyny lękania się ich dla samego siebie. Koniec końców ściągnięto mówcę z ławy, związano mu ręce postronkami i oddano go w ręce władz miejscowych, które, po zarządzonym dochodzeniu śledczém i wytoczonéj sprawie kryminalnéj, skazały Kępę, za usiłowanie burzenia porządku publicznego, na trzy lata zamknięcia w więzieniu. Wyrok ten łagodniejszym był od tych, które zazwyczaj, w wypadkach podobnych, zapadają, dla tego, że winowajca silnie podejrzywanym był przez sędziego, a potém przez nadzór więzienny i lekarzy ekspertów, o częściowe pomięszanie zmysłów. Istotnie,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/176
Ta strona została uwierzytelniona.