Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

już na świecie, posiadałbym inne wcale, niż teraz, środki przemawiania do ludzi i zdobywania tego, czego pragnę. Wszystkie drzwi stanęłyby przedemną otworem, ludności wsi i miast zbiegałyby się, aby mię słuchać, wydałbym nakoniec wielkie dzieło moje, a wydałbym je na kartach złoconych, słyszysz? na kartach złoconych, w oprawie ze złota i dyamentów, jak przystoi, aby w świat wyszła księga, mająca bieg wieków i los milionów przełamać na dwie, całkiem a całkiem różne z sobą, połowy. Oto, czego mi potrzeba. Oto, czego mógłbym użyć i dokonać, gdyby na świecie panował już dzień sprawiedliwości. Ty znowu, moje dziecko, urodziłeś się z naturą inną, z naturą, wziętą wraz ze krwią człowieka, który ci dał życie. Posiadasz wyobraźnią i wrażliwość artysty, dumę szlachcica, wybredność smaku i żądzę zbytku... stosownie więc do potrzeb i pragnień, które stanowią istotę twoję, powinieneś zamieszkiwać świat piękna i sztuki, blasku i wytworności, — świat, w którymbyś pędził życie promieniste a lekkie, jak srebrna ryba, pływająca w błękitnych kryształach wód.
Słów tych Sylwek słuchał z szeroko otwartemi oczami, z powstrzymanym w piersi oddechem. Znaczenie wielu z nich było dlań niezrozumiałém, główny jednak sens ich pojął wybornie, a sam dźwięk, wydętych nieco, lecz okrągłych i dźwięcznych, okresów Kępy pieścił wrażliwy słuch jego, a wyobraźni dawał silny przedsmak nieznanych jakichś, a pożądanych światów. Nieruchomy, rozmarzony, pobladły, zwolna, półsennym głosem zapytał:
— To i czegóż, czegóż... czegóż potrzeba, żeby było tak, jak mówicie?
Bez najlżéjszego wahania się, Kępa odpowiedział:
— Bogactwa.