Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.

A potém dodał:
— Mnie i tobie, dziecko moje, i wszystkim ludziom na świecie, dla urzeczywistnienia potrzeb ich i pragnień, trzeba bogactwa!
Sylwek uderzył się w czoło.
— Ot, — zawołał, — mądry ja, choć nieuczony! Przecież zawsze to samo myślałem i dla tego, ażeby bogactwo znaleźć, poszedłbym wszędzie i zrobiłbym wszystko... choćbym miał w lesie zaczaić się, jak dawniéj zbójcy robili, i jaką karetę na drodze rozbić... co tam! byle bogatym być... jużbym potém dał sobie rady i wszystko potrafił. No, dziadźku, powiedźcież mi, boście bardzo mądry i wszystko wiecie, dla czegóż każdy człowiek bogactwa nie ma?
Tym razem Kępa zbliżył się ku niemu i, pochylając się nad jego głową, a wskazujący palec w górę podnosząc, pełnym tajemniczości głosem wyszeptał:
— Nie wiesz dla czego? dziecko, w niewiedzy i dzikości zhodowane! dla tego, że mała cząstka ludzi, ziemię zamieszkujących, przywłaszczyła sobie wszystkie skarby jéj i zasoby... a wydziedziczyła z nich większość... nas wszystkich, rozumiesz? nas wszystkich, maluczkich i cierpiących!...
Sylwek zaśmiał się i począł potwierdzająco wstrząsać głową.
— Ho ho! — rzekł, — nie taki ja widać głupi, jak sobie czasem myślałem. Sam zgadłem. To, to. Zabrali sobie wszystko, a nam nic nie zostawili... ja często tak myślałem...
— Dziadźku, — zapytał nagle i ciszéj, — czy to dla tego mówiliście mi, wtedy jeszcze, kiedym był mały, że ja... skrzywdzony... że mnie... stała się wielka krzywda przez jednego z tych... którzy mieszkają... tam... wysoko!