Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/207

Ta strona została uwierzytelniona.

széj przyjemności; w pogodę bowiem taką, piękne i strojne panie, których twarzom i ubiorom Maurycy przypatrywać się lubił, rzadko wychodzą na miasto, a nawet wystawy bogatych sklepów, przed któremi spędzał często próżniacze godziny, wyglądały mniéj strojnie i bogato, niż w jasne pogodne dni. Człowiek ten, którego sama już natura skąpo obdarzyła w piękne swe dary, a nieograniczone pieszczoty matki zhodowały w puchach i perfumach; człowiek ten, któremu w dziecinnych jeszcze latach bogactwo krewnych uderzyło do głowy, jak musujący i upajający napój, a w wieku młodzieńczym podniosły się w piersi fale żądz najniższych i niepodobnych do osiągnięcia marzeń; człowiek ten, nie posiadający zawodu, ni zajęcia żadnego, szedł przed siebie, nie wiedząc dokąd idzie, smutny, gniewny, — wykolejony. Po katastrofie, która spotkała go w handlu Chaima, przeleżał w łóżku tydzień cały i czuł się jeszcze trochę słabym. W domu przecież siedzieć dłużéj — nie mógł. Pożerała go tam nuda śmiertelna. Lecz spostrzegł, że i na ulicach miejskich na nudę tę lekarstwa nie było. Co tu z sobą uczynić? dokąd pójść? gdzie wynaleźć, najwęższy choćby i najmętniejszy, strumyk przyjemności. Pomyślał, że może u Berkla... zapomniano już o skandalu, zaszłym przed dwoma miesiącami, w skutek niegrzeczności, wyrządzonéj przezeń poważnemu gościowi zakładu... a był to jedyny tego rodzaju zakład, w którym nikt dopomnieć się u niego nie mógł o należność... Ależ, znowu, przykro to bardzo wracać pomiędzy ludzi, którzy kazali ci wyjść za drzwi, mnóstwo niegrzeczności wygadując, i nawet, coś tak, jakby w dotykalny sposób, niezadowolenie swe objawiając... Przytém wuj przyjechać miał dziś, jutro, a u Berkla bywają znajomi jego... I tak już niełaskaw bardzo, a cóż gdyby dowiedział się!