Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.

mieć mogąca, w ubraniu, złożoném ze spódniczki i spencerka, krzyczącéj czerwonéj barwy, a takiego zupełnie kroju, jak te, w które zazwyczaj strojone bywają małpeczki, na ulicach pokazywane. Miała ona téż na głowie czerwoną czapeczkę z błyszczącym galonikiem, z pod któréj złociste włosy, jak promienie słoneczne, lały się na jéj małpi spencerek, dokoła prześlicznéj twarzy dziecinnéj, okrągłéj, niewinnéj, różowéj od skoków oblanéj śmiechem.
Była to maskarada owa, o któréj Sylwek Cmentarnik, przed tygodniem, mówił Kępie, wymyślona i urządzona przez niego, częścią dla zarobku, więcéj jeszcze dla zabawy.
Bawił się téż wybornie. Brzękanie dzwonków, uderzających o potworny kapelusz, dźwięki metalowego instrumentu, którym posługiwał się w dziecinnych jeszcze latach, wrzaski, śmiechy i oklaski otaczającego tłumu, upajały go i wprawiały w szaloną wesołość. Baran, biegnący obok niego, przeraźliwie beczał; djabełek wyprawiał coraz nieprawdopodobniéjsze skoki; niedźwiedź upierał się na łańcuchu, a raczéj powrozie swym, wydając ogłuszające ryczenia; cyganka zawodziła pieśń piskliwą i przerywaną krzykami, któremi gromiła opornego niedźwiedzia; małpeczka nakoniec biegła, przodem skacząc, w mały bębenek uderzając i trzęsąc strugą złocistych włosów. Pośród ciemnéj twarzy pajaca żarzyły się i śmiały, czarne jak otchłań, oczy, białe zęby błyskały; pochylił się, we wszystkie dzwoneczki swe uderzył, krzyknął, a małpeczka, rozkazowi posłuszna, kilku skokami wdrapała się mu na plecy i usiadła na jego ramieniu, ręką malutką, czémś kosmatém okrytą, trzymając się za kapelusz jego, a zanosząc się od głośnego, srebrnego śmiechu.
W téj chwili właśnie zaszedł na ulicy wypadek pospolity wielce, lecz zawsze dość kłopotliwy. Tłum, zbity do-