Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mylisz się pan, żebrakiem nie jestem, — bez cienia obrazy odpowiedział Kępa; — owszem, przeznaczeniem mojém jest: sprawić, aby żebractwo i wszelkiego rodzaju nędze i cierpienia znikły ze świata. Chcę prosić pana o pomoc moralną. Z powierzchowności, ubioru i stosunków, o których mi pan opowiedziałeś, wnoszę, że, urodzeniem swém i położeniem towarzyskiém, należysz pan do wielkich tego świata...
Moryś wyprostował się i obie ręce włożył w kieszenie paltota. Z powątpiewaniem niejakiém przecież zapytał:
— Co to takiego... Wielcy tego świata?
Kępa wytłómaczył:
— Wysoko urodzeni, bogaci, szczęśliwi...
— A jeżeli tak, — zaczął Moryś, wydymając usta, — jeżeli tak, nie omyliłeś się pan. Należę do... jak się pan wyrażasz, wielkich tego świata... urodziłem się, wzrosłem i żyję pośród nich, a chociaż... nie mogę nazwać się zupełnie szczęśliwym...
— Otóż to!... ja zaś przygotowuję się w porze obecnéj do jednego z najuroczystszych, a z pewnością najtrudniejszych aktów mego życia... Dopełnić mam najwyższego z poświęceń. Zamierzam odbyć wędrówkę do siedlisk pysznych zbytkowników i samolubów...
— Czy to będzie jaka kwesta? — zapytał Moryś.
— Będzie to ostatnia odezwa o win naprawienie, ostatni podany im środek odkupienia...
— Ciekawy dalibóg z pana człowiek! masz pan taki jakiś sposób mówienia, że, jak mówisz, to niby pacierz, niby bajka! Ale, czegoż ostatecznie chcesz pan od tych...
— Chcę szukać pomiędzy nimi takiego, któryby udzielił mi środków do wydania wielkiego, napisanego przezemnie, dzieła...