jak pani Kępowa ze swego rodzonego... Dzieli się on zemną groszyną każdą, a i ja z nim dzielę się... i przytulny do mnie... Czasem powiada: nie mam ja na całym szerokim świecie nikogo, kromie was... wyście mnie, jak szczenię, z pod płota podjęli i wyhodowali. Tak on czasem powiada, a przecięć to serce dobre oznacza i wdzięczność... No, nie prawda może, co?
— A jużci — odparła żebraczka, — mój nigdy mi słowa dobrego nie da. Ledwie że spojrzy na matkę, a wszystko na swoję ludzkość patrzy. Ale teraz wasz chłopiec ciągle u mojego przesiaduje... po całych nocach bzdurzą...
— A no! miał zawsze do nauki ciekawość wielką... Pan Szymon uczony i gada... no! i ja już niby, jak ludzie powiadają, głowę nie dla proporcyi na karku miał, a zawsze, jak on zacznie gadać, to ot, jakby świat rozwidniał się przed oczami...
— Co z tego gadania i z tego rozwidniania, — zaczęła baba; ale Łukasz znowu, gestem i syknięciem, nakazał jéj milczenie. Stał znowu pod oknem i zawodził:
Zawitaj Panie mądry, Domie Bogu miły,
Który stół złoty i siedm kolumn ozdobiły,
Witaj zegarze, w którym nazad jest cofnione
Słońce dziesięcią linii...
Z otwartego lufcika spadła znowu miedziana moneta, i głos z wewnątrz zawołał:
— Módl się za nas, dobry staruszku, bo u nas biéda, choroba w domu...
— Zmiłuj się nademną Panie, bom ci chory i strwożone są kości moje! — donośnie zawołał Łukasz.
— Wy bo, panie Łukaszu, — zaczęła Kępowa, — macie szczęście do ludzi... Każdy wam coś da... nikt nie minie i