nie odpędzi. Ja nie... Mnie każdy fuka i jędzą przezywa, a tyle mego, co pod kościołem dadzą, a i tam jeszcze dziady pokrzywdzą zawsze... przez całe życie moje z zapracowanego grosza żyłam, musić dla tego żebrować nie umiem...
— Trzeba umieć, — z powagą wyrzekł Łukasz; — wszystko, co człowiek robi, powinien, moja pani Kępowo, umieć robić...
— Dokądże teraz pójdziecie, — zapytała Kępowa, — ciemnieje... czas kości stare choć na barłogu złożyć...
— A pójdę sobie do was, — odpowiedział Łukasz, — tam i chłopca mego pewno znajdę... Cały dzień z maskaradą po mieście chodził, coś tam uzbierał sobie... to ot, grosz mój i grosz jego złożym, i baliczek sobie jaki sprawim...
— Jaki tam baliczek? baliczki mu jeszcze w głowie? — zaszemrała zgryziona baba.
Skierowali się oboje ku zrujnowanemu gmachowi, w którym było mieszkanie Kępy. Do tegoż samego miéjsca, z innéj tylko strony, dążył pajac, który, przez dzień cały, bawił uliczną gawiedź miéjską, a brzękiem dzwonków swych przywoływał do okien dostatnich nawet mieszkańców ładnych domów i kamienic. Nie zmienił on ubrania swego i mrocznym zaułkiem, pod walącemi się płotami, przesuwał się, jak maskaradowe widmo, błądzące po krainie zmroku i nędzy. Gdy przechodził koło okna szynku, w którym palił się już słaby płomyk lampki, blaszki i galoniki, przyozdobiające ubiór jego, zamigotały rojem iskier; gdzieś daléj znowu, w grubym cieniu, rzucanym przez rozłożyste drzewo, rosnące za płotem, zabrzęczały krzykliwym chórem dzwonki, któremi osypany był jego kapelusz i głosik dziecinny, pieszczony zaszczebiotał.
— Wykupisz mi teraz mego kanarka? Sylwek! wykup mi mego ptasia! Mój drogi! za te zebrane groszyki, które
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/227
Ta strona została uwierzytelniona.