Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/244

Ta strona została uwierzytelniona.

biąt i książątek. Nędzę nawet przeniosłaby odważnie i chętnie, gdyby przyczyną jéj była jakaś dziwna awantura, a okrasą jaskrawa poezya; gdyby posiadała ona w sobie coś, coby rozogniać mogło jéj wyobraźnią i zaspakajać zmysły.
Wyobraźnia i zmysły, chorobliwym rozrostem swym, zagłuszały w niéj wszystkie inne składowe części ludzkiéj jéj istoty. Stopniowo zapewne stawała się, lecz teraz już w zupełności była istotą, złożoną z rozdrażnionych nerwów i upojonego mózgu, wiecznie trawioną przez gorączkę nieprawdopodobnych rojeń i niespełnionych żądz, istotnie, szczerze i strasznie cierpiącą.
Od czasu do czasu i ona także miewała epoki wytrzeźwienia i gorączkowego zrywania się do praktycznych domowych czynności. Bywało to zwykle w porach, w których nie miała, za co nabyć lub wypożyczyć nowéj książki, a te, które posiadała, po wielokrotném ich przeczytaniu, przestały wywierać na nią upajające i roznamiętniające wrażenia. Wtedy zdawała się ona wracać do życia rzeczywistego i jasno spostrzegać to, co się wkoło niéj działo. Zaczynała téż pracować po swojemu. Po całych dniach, z zapalczywością niesłychaną, białemi rękami przezroczystemi misternie haftowała kołnierze dla synów swych, których surduciki i spencerki dziurami świeciły na łokciach i plecach; dla Klarki kupowała wytworne cienkie obuwie, które dziecko, wiecznie zbijające bruki dziedzińca i zaułka, niszczyło w dni parę; przy ogniu, dla rozpalenia którego wzywała praczkę, mieszkającą na dole, własnoręcznie gotowała czarną kawę, a pijąc ją sama z rozkoszą, pieszczotliwie do picia jéj namawiała dzieci, które się nią brzydziły, a praczkę Ambrożową błagała, aby poszła, lub Tomka posłała, do garkuch-