Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.

spełniały one nietyle jeszcze dla nasycenia głodu lub łakomstwa, jak dla rozrywki i zabawy. Z pomiędzy wszystkich, Antka była w porze owéj najszczęśliwszą. Przyprowadzała bowiem z sobą żółtego kota swego i opychała go żywnością, więcéj zajmując się karmieniem jego, niż siebie saméj; we dnie zaś, siedząc na dachu drwalni, wyprawiała całéj gromadzie ulubieńców swych istne uczty, rozdzielając pomiędzy nich przysmaki, za koszulą i w fartuchu przyniesione. Nigdy téż koty nie objawiały względem niéj tak żywéj czułości i nigdy tak szalonych harców w koło niéj nie dokonywały; z czego była ona tak uszczęśliwioną, że, gdyby nie nadzwyczajna akrobatyczna zręczność, którą we wszystkich członkach swych posiadała, byłaby nieraz, w przystępach szalonego śmiechu, z dachu na bruk dziedzińca upadła.
Zkąd przecież wzięły się w podziemnéj izdebce, potrzebne dla sporządzania obfitéj żywności, naczynia i narzędzia? Zkąd wziął się tam niewielki samowarek, imbrykiem ukoronowany, a przed ogniem często kipiący i szumiący? Jakim sposobem dostarczano tam sobie dzbanów, napełnionych piwem, których, zwinne i wesołe szczury z nocnych wycieczek swych, nie przynosiły? Były to już owoce pracy i przemysłu siwobrodego żebraka, który, od czasu do czasu, śród najuboższych rynków miasta, albo w domach średniéj zamożności, gdzie oddawna znano go i lubiono, z pod sukiennego swego, połatanego płaszcza wydobywał różne przedmioty żywności, zabite indory lub zające, garnki masłem napełnione i t. d., żałośliwym głosem błagając, aby je za byle co, za groszynę jaką, kupiono. Kupowano téż, najprzód dla tego, że sprzedawał za bezcen, następnie, aby uczynić przysługę biédakowi, którego obdarzył ktoś przed-