naturę ludzką bądźmy spokojni; zmieni się ona w oka mgnieniu i na całéj kuli ziemskiéj nie pozostanie, ani jedna niewiasta, skłonna do niewierności, i ani jedno oko, któreby na nią spoglądało pożądliwie, wtedy, gdy przez innego ukochaną już ona została; nie pozostanie téż ani jeden duch tak nizki, aby oddawał się pijaństwu i tym podobnym źwierzęcym uciechom, i ani jeden umysł tak słaby i ciasny, aby nie zrozumiał dobroczynności cnoty i nie poprzestał na tych rozkoszach, które tryskają z prawdy, dobra i piękna...
Tym razem słuchacze jednogłośnie prawie westchnęli. O, jakże różnym troskom ich i dolegliwościom schlebiała nadzieja, że wkrótce nie będzie już na ziemi, ani żon niewiernych, ni mężów pijaków, ani grzechu żadnego, który zawsze jednak niepokoi nieco człowieka, i na tym świecie do turmy, a na tamtym do piekła zawieść go może! Ktoś przecież przedstawił mistrzowi jednę jeszcze wątpliwość:
— A jak wszystko odmieni się i wszyscy zrobią się bogaci, kto wtedy będzie pracował? Bogaty nie pójdzie ziemi orać, ani drzewa rąbać, ani butów szyć... za nic nie pójdzie! pocóżby jemu?
Kępa odpowiedział:
— Praca rąk zniknie z tego świata, jak wszystko co ciężkie, przykre i bolesne... Spełniać ją będą maszyny... Człowiek pracować będzie tylko myślą i sercem!
— Oj, oj, oj! — zawołała z kąta kobiéta, mężem pijakiem stroskana; — już niech co chce będzie, taki my nieszczęśliwe kobiéty dzieci hodować i z niemi srogą pracę a utrapienia mieć będziem...
Tu Kępowa, z nad barłogu wychylając głowę i trzęsącym się palcem na syna wskazując, krzyknęła:
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/266
Ta strona została uwierzytelniona.