Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/271

Ta strona została uwierzytelniona.

uczuwał on przedsmaki wszystkich tych niewysłowionych rozkoszy zmysłów i próżności; i błogosławił dzień, w którym spotkał się z Kępą, a wiernym uczniem i gorliwym pomocnikiem nieocenionego męża tego być święcie i szczerze sobie przyrzekał.
Piérwszą przysługą, którą miał oddać mistrzowi swemu, było dostarczenie mu wiadomości o miejscu zamieszkania i nazwiskach pewnéj, znacznéj liczby rodzin możnych, bądź stale zamieszkujących miasto, bądź doń na zimę przybyłych. Kępa powtarzał mu po wiele razy, że ogłoszenie drukiem wielkiego dzieła jego przyśpieszyć może znakomicie odrodzenie się świata.
— Tak czy inaczéj, z tém czy bez tego, świat odrodzić się musi, mawiał; lecz, gdy tylko myśli moje żywym potokiem rozleją się śród ludzkości, a każdy, kto tylko zapragnie, będzie mógł się zeń napić, wnet prawda, jak słońce, stanie się jasna każdemu i wszystkim... Wielcy, kto wié, dobrowolnie może zmaleją, a maluczcy podniosą głowy i wyrosną!
Morysiowi tego tylko było potrzeba, aby wielcy zmaleli, a maluczcy wyrośli; jakkolwiek bowiem nie poczytywał siebie bynajmniéj za maluczkiego, to jednak nie mógł nie zeznawać przed sobą, że za sprawą niepojętego, a jak dziś wiedział już dokładnie, obrzydle niesprawiedliwego trafu, był on znacznie mniejszym od wielu innych na świecie tym ludzi, a pewnie już i srodze nawet cierpiącym. Wierzył Kępie bezwarunkowo. Ze czcią, podobną zapewnie téj, z jaką ludy pierwotne spoglądają na cudotwórcze fetysze, spoglądał na, okrywające skrzynię, arkusze rękopisu. Z udzielaniem jednak żądanych wiadomości zwlekał nieco. Znał on trochę ludzi tych, do których Kępa udawać się za-