Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/294

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co pan robisz? — krzyknął.
Zląkł się, migocących za plecami jego, stalowych błysków.
— Jak można tak nieostrożnie bawić się ostrem narzędziem! — dodał lękliwie trochę, lecz bardziéj jeszcze ciekawie na Sylwka patrząc.
Sylwek spokojnie opuścił ręce na kolana i z zamyśleniem rzekł:
— Chciałbym widzieć go zblizka.
— Po co pan nóż ten nosisz przy sobie? — zapytał Moryś.
— Jak to po co? — ze szczerem zdziwieniem odparł Sylwek; — alboż to nam, jak wam, lokaje nakrywają stoły?
Po chwili powtórzył znowu:
— Chciałbym widzieć go zblizka.
— Kogóż to? — zapytał Moryś.
— Wujaszka waszego.
Krótką odpowiedź tę wymówił z uśmiechem, w którym błysnęły białe jego zęby. Kto inny byłby może uśmiechem tym zaniepokojony, ale Moryś, pomimo ciekawości swéj, dalekim był od badania fizyonomij ludzkich.
— Możesz go zobaczyć, dla czego nie? dziś choćby Matka moja nagadała mu o biedzie i nieszczęściach Szarskich; że zaś wuj znał kiedyś Szarskiego i lubił go nawet, postanowił przez delikatność nie posyłać mu jałmużny, ale przywieźć ją osobiście. Aurelka uparła się téż jechać z ojcem na tę szczególną wizytę i pewno pojedzie, bo jak ona czego zachce, to już tak być musi... Za godzinę jaką przyjadą do Szarskich, a pan będzie mógł zaspokoić swoję ciekawość i zblizka na wuja mego popatrzeć. Warto zresztą, warto. Wielki pan, co się zowie, i z urodzenia, i z mająt-