Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/327

Ta strona została uwierzytelniona.

z całą familiją swoją kąpaćby się mógł aż po włosy. Strach, jaki on bogaty! W biórku jego, w jednéj szufladzie, widziałem na własne oczy przynajmniéj trzydzieści tysięcy, w biletach bankowych, cały posag Aurelki. U wujenki brylantów i różnych drogich kamieni choć przesypywać garściami. A srebro stołowe, a futra kosztowne... he, będzie tam tego wszystkiego razem na jakie pół-milionika najmniéj...
Tryumfującym wzrokiem potoczył do koła, bo w jakichkolwiek tajemnych zamiarach opowiadał on o bogactwach krewnego swego, chełpienie się tém, że był to jego krewny, sprawiało mu żywą przyjemność. Pomimo jednak, że wyraz oczu jego był tryumfującym, był on téż zarazem badawczym i przenikliwym. Nie uszło téż jego uwagi, że spojrzenia dwóch obecnych ludzi nagle spotkały się z sobą i rozbiegły się wnet z błyskawiczną szybkością, poczém Sylwek patrzał w czerwony żar nieruchomem okiem, a źrenice Kępy znowu na chwilę zmąciły się wyrazem bezprzytomności. Moryś wygodniéj rozsiadł się na pieńku, który służył mu za siedzenie, i z nieporównaną swobodą wymowy i humoru daléj prawić zaczął:
— Dziwna to jest rzecz, moi panowie, jak dalece piekielna pycha zaślepia tych krezusów i objadaczy świata. Myślą oni, że są tak wielkimi, ale to tak wielkimi, że nikt i nic szkody im żadnéj przynieść nie ośmieli się, że sam Pan Bóg rozkazał katastrofom wszelkim, aby dotykać ich nie śmiały. Oni myślą, że wszyscy ich, jak panów bogów, szanować muszą. Wujaszek naprzykład... co za nieostrożność, z pychy i wiecznéj pomyślności pochodząca! będąc tak bogatym, bogactwa swego strzeże tak, jak ja, z przeproszeniem, parę starych butów. Nic tam nigdy nie zamknięte,