zwolna wąziutkim jej chodnikiem, z ciekawością i mimowolnym uśmiechem sympatyi przypatrując się jej niskim, schludnym domkom, a często i starym, wpółspróchnałym, lecz zawsze czystym i w zieloności ogródków utopionym chatkom. Tu, w małem okienku kwitnie czerwona pelargonia lub mała miesięczna różyczka, widać, że pod niziutkim tym dachem garncarza, szewca albo murarza, żyje młode dziewczę na wydaniu. I prawda, bo oto z nad niskiego płotu wychyliła się głowa dziewczęca, z żółtym kwiatkiem w trochę rozczochranych włosach, a błysnąwszy ku mnie rumianym buziakiem i parą błękitnych oczu, oblała się rumieńcem, zachichotała i znikła. Gdzieindziej, z za ogrodzenia, widać jabłonie i grusze, niby mlecznym i różowawym potokiem oblane powodzią kwiecia. Tam, z za większych już nieco okien, ze ścian trochę wyższych wylatują na ulicę dźwięki stuletniego może, bo bardzo ochrypłego fortepianu. Znać, że mieszkający tu pan majster, gorliwie już i starannie edukuje swą dziatwę. Chłopcy podrostki, bosi i w krótkich spencerkach, uganiają się z krzykiem po piaszczystym środku ulicy, paru z pomiędzy nich, o furtkę w płocie oparci, z powagą o czemś rozprawiają; inny samotny jakiś, w obu dłoniach tuli gołębia o srebrnych skrzydłach i różowy dziobek jego, miłośnie do swych bladawych ust przybliża. Od widniejących pomiędzy domami bregów Niemna, mieszczki w krótkich spódnicach i kolorowych chustach na głowach, z trudnością wspinają się po stromem wzgó-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Wspomnienia.djvu/08
Ta strona została uwierzytelniona.