Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Wspomnienia.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

rądle, kotły i wory z zapasami surowej żywności, same rzeczy ciężkie. Namyślał się kilka sekund.
Hej chłopcy, sześciu za mną do Mikołajowej! Czterech niech tu zostanie, tu już potrzeba mniejsza... rybacy przyszli!
Istotnie, przyszli do mnie także, rybacy, szewcy i dorożkarze lub ich synowie. Czerniawski z częścią swoich tam pobiegł, gdzie jeszcze nie było nikogo.
Przez cały ten dzień piekielny, w kłębach dymu, upale ognia i chmurach kurzawy, widywałam go często tu i tam, noszącego ogromne ciężary, wdzierającego się na płonące już strychy, odganiającego złodziei od stosów rozrzuconych i połamanych rupieci, a w powietrzu huczącem szalonemi rozpędami wichru, ludzkiemi wrzaskami, wojskowemi sygnałami i kościelnymi dzwonami, do ucha mego przedzierał się głos, ze zdyszanej wychodzący piersi, lecz raźny i rozkazujący.
— Hej chłopcy, za mną, żwawo! galopem!
Z pod czoła zmiętego w tysiąc zmarszczek i siwiejącej czupryny, oczy jego świeciły płomieniem zapału.

*

Nazajutrz, po tym dniu boleści i zagłady, o dość wczesnej rannej godzinie, powiedziano mi, że z murarzem Czerniawskim stała się rzecz straszna. Posłałam tam natychmiast mego lekarza. W godzinę potem, z dłońmi przyciśniętemi do czoła słuchałam o czterech złamanych żebrach i nadwerężeniu płuc tak, że w tym wieku... kto wie... czy uleczalne?