Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Zygmunt Ławicz i jego koledzy.djvu/011

Ta strona została uwierzytelniona.

ich miejsce pochwycić w dłonie „Lekcye o fizyce”, albo „Teoryą rozwoju gatunków”, których tytuły czerniały na błękitnych okładkach, pod samem światłem lampy. Być bardzo może, iż, zamiast imienia Pawła Wincentowicza, zanoszącego do sądu skargę przeciw Lejbie Mendelewiczowi, już, miał on nakreślić imiona Cycerona i Marka Aureliusza, ku którym tylko-co był szybko a pożądliwie zerknął; bo nagle, zawiesił pióro nad papierem i zaśmiał się półgłosem. Być może także, iż, zamiast paragrafu kodexu, którego przytoczeniem kończył się wyrok sądowy, o mało nie przytoczył on jednego z paragrafów dzieła: O naturze bogów, bo, kreśląc na szaréj bibule słowa: „na mocy paragrafu NN. skargę uznać za nieważną”, głosem takim, jakby z cicha dyktował sobie, wymawiał: „czy rozum ludzki nie przedarł się nawet aż do nieba?”
Kędyś, w dole, na drugiém czy piérwszém piętrze kamienicy, wielki jakiś zégar ścienny głuchym głosem wydzwaniał północną godzinę, a zarazem, niżéj jeszcze, czarne, jak północ, ciemności zaułka, przerywało ostre i długie gwizdnięcie nocnego stróża.
Dzięki wam, prawa przyrody, któreście sprawiły, że wszelkie rzeczy trudne i nudne koniec swój miéć muszą! Wyrok sądowy, wraz z motywami, niezmiernie umiejętnie uszeregowanemi przez Sekretarza Izby, Maryana Dębskiego, i wieńczącym go artykułem kodexu, przepisanym już został. Młody mężczyzna