Z krótkiéj jeszcze przeszłości swéj Zygmunt Ławicz zapamiętał parę szczególniéj faktów, o których nie bez słuszności mniemał, że pełniły względem niego funkcyą starożytnego Fatum.
Przed kilkunastu laty, sam on miał wtedy około lat dwunastu, matka jego czuwała raz długo za północ i, czuwając, ciągle prawie płakała. Nie działo się to już w tém niezbyt bogatém, ale obszerném i wygodném mieszkaniu, które zajmował w X. ojciec jego, Bolesław Ławicz, dość wysoki, a bardzo szanowany urzędnik. Ojca jego od kilkunastu miesięcy w domu nie było, od kilkunastu téż miesięcy matka jego, wysmukła, delikatna, o ładnych, choć znużonych już rysach, kobieta, mieszkała wraz z nim w dwu malutkich pokojach, z oknami wychodzącemi na ciasny i brzydki dziedziniec. Przez cały czas ten, zajmując się pilnie sprzedawaniem kosztowniejszych sprzętów i przedmiotów, a niezmiernie oszczędne prowadząc