Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Zygmunt Ławicz i jego koledzy.djvu/035

Ta strona została uwierzytelniona.

i szorstkością głosu, czyniło go dla gromadki młodych przyjaciół wyjątkowo surowym i podejrzliwym, im zaś uczenie się Homera i Xenofonta, niepospolicie utrudniało. Trudność ta wynikała z tego, co znaném już było i starożytnym Grekom, a określaném przez nich nazwą: „zakłóceń duszy”. Dusze ich, w czasie wykładów greckich, zakłócały się czasem tak dalece, że przez całą resztę dnia Ławicz był blady i, jak grób, milczący, Zegrzda targał włosy i zgrzytał zębami, Kaplicki mówił o porzuceniu szkoły i wyjeździe na wieś, Derszlakowi zaś oczy zapadały głęboko i płonęły gorączką.
Raz... o, jakże dzień ten nieśmiertelnie żył w pamięci Ławicza!... przyszli do szkoły, rozgorączkowani nieco niespaniem i całonocną pracą. Było to na parę tygodni przed examinami. Zebrani w mieszkaniu Kaplickiego, które ze wszystkich zajmowanych przez nich mieszkań przedstawiało najwyższe szanse uniknięcia śmierci przez zaduszenie się lub oczadzedzenie, — siostra bowiem Derszlaka, nie mogąc z powodu choroby oczu haftować, zajmowała się praniem i prasowaniem cienkiéj bielizny, a matka Ławicza trudniła się żywieniem kilku uczniów, więc w malutkiém mieszkaniu jéj gotowało się i smażyło od rana do nocy, — zebrani tedy w obszernym i dostatnio urządzonym pokoju Kaplickiego, przesiedzieli noc całą nad dochodzeniem, jakie zagadnienia rozstrzygać im przyjdzie w czasie examinów, i nad uczeniem się jak