Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Zygmunt Ławicz i jego koledzy.djvu/060

Ta strona została uwierzytelniona.

się z miastem i jego wielkościami. Ku tym wszystkim ludziom Rębko nie myślał wcale poskakiwać, ani nawet jakkolwiek zbliżać się; ale oni sami często zbliżali się do niego, zapytując o różne szczegóły miejsca i czasu, prosząc o różne objaśnienia. Na pytania te Rębko nie tylko odpowiadał, lecz i sam także z kolei rozpytywać się zaczynał: zkąd? dlaczego? po co? za jakiemi interesami? Gdy zaś otrzymał stosowne odpowiedzi, udzielał rad, przestróg i rekomendacyi. Najczęściéj rekomendował samego siebie, jako wielkiego znawcę prawa i blizką znajomością z różnymi dygnitarzami związanego, o czém słysząc, ludzie w kożuchach, siermięgach albo kapotach, z radością widoczną wygłaszać przed nim zaczynali sprawy i troski, z któremi do miasta i sądowego miejsca przybyli. Wtedy, z miną monarchy, mającego niesłychaną łaskę poddanym swym wyświadczyć, Rębko przyrzekał im pomoc swoję i swoich znajomych, mówił im, gdzie mieszka, i wskazywał godziny dnia, w których w domu bywa. Widocznie był to w swoim rodzaju mąż prawa, werbujący tu klientów dla siebie przedewszystkiém, a następnie dla tych z pomiędzy adwokatów miasta X, którzy wciśniętą mu w rękę monetą zapisywali się w jego pamięci.
Kiedy Kaplicki i Ławicz weszli do przedpokoju Izby, Rębko nader uprzejmie posunął się ku młodemu człowiekowi, w którym po świéżéj cerze twarzy i dostatniém ubraniu odgadł zamożnego mieszkańca wsi.