Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Zygmunt Ławicz i jego koledzy.djvu/075

Ta strona została uwierzytelniona.

przez lat ośm w pocie czoła uczyli się deklamować Iliadę i Bukoliki, czytać Platona i recytować na pamięć, ile małpy zębów mają! Wiedza ogromna, mój drogi, wiedza taka, o jakiéj ty, wygnańcze z krainy mądrości, wyobrażenia nie masz, a którą ja dźwignąłem na moich słabych barkach. Dźwignąłem caluteńką, dobiłem do kresu, to jest ostatniego dnia ósmego roku, i paf! dano mi pstryczka w nos, upadłem jak długi! Bagaż wiedzy mojéj był bardzo wielki, lecz brakło mu jednéj ósméj części wymaganego stopnia, — nie dostałem świadectwa dojrzałości...
W ręku Anny żelazko brzęknęło mocno.
Klęczący przed ogniem i wodę do garnka lejący, Kwira, trząsł głową.
— No, no! nie lamentujcie! — zaśmiał się znowu Derszlak — cóż tam ważnego? Żaczek, deklamujący Homera i obdarzony prawem paszenia świń. Biéda tylko, że żaczek ma lat dwadzieścia i że mu w mózgu świdruje ta uwaga, że gdyby był przez ośm lat świnie pasł, toby właściciel ich niezawodnie go na pastucha owiec lub wołów promował. A tu, od świni zaczynaj... Czysta strata czasu!
— A strata! — brzęcząc żelazkiem, krzyknęła prawie Anna, — głupia ja! Jużem suszyła sobie głowę nad tém, jakby tu go daléj wyprawić!
— Widzisz pan — nie przestając prasować, mówiła daléj — cztéry miesiące już śmieje się on tak i żartuje, a ja wolała-bym, żeby płakał i jęczał. Zaśmiał się