Rębko z ręką przy wąsie, dumny ze społecznéj pozycyi, która mu w tak ważne rzeczy wtajemniczonym być pozwalała, odpowiadał:
— Piérwsze: pleców nie ma, a czy pan wié, co to jest, kiedy człowiek pleców niéma? To tak, jak żeby głowy nie miał? Gdzie! lepiéj nawet głowy nie miéć niż pleców... Druga rzecz jest ta, że żyć nie umié. Z ludźmi trzeba umiéć żyć, a on nie umié. Siedzi zawsze, jak wilk, w swojém mieszkaniu nad dziełami[1] albo jeżeli dzieł niéma, nad zwodem,[2] i ani prosi kogo do siebie, ani sam bywa... do klubu raz tylko poszedł i to powrócił zły, jak dyabeł, bo zgrał się podobno, i potém już nie chodził nigdy... To mnie, panie, człowiek jego opowiadał. Trzecia rzecz jest ta, że futro ma także jak stołonaczelnik jaki. Gdzie! u nas stołonaczelniki lepsze mają. Trudno miéć uważenie ludzkie z takiém futrem. E! musi być z niego nic nie będzie!
Pomimo groźnych tych przepowiedni Rębki, w biurze dowiedziano się dnia pewnego, że Maryan Dębski otrzymał posadę sekretarza cywilnego wydziału Izby. Była to posada niewysoka, ale materyalnie dość dobrze opłacana i przedstawiająca pole do wykazania gorliwości i uzdolnień tego, kto ją zajmował. Otrzymał ją Dębski po trzech blizko latach pracowitéj wielce kandydatury, a ludzie, pochyleni nad stoła-