Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Zygmunt Ławicz i jego koledzy.djvu/207

Ta strona została uwierzytelniona.

przyrzekał, to przecież, że były one drobne i łatwe, w najgłębszéj tajemnicy chowając. Nie rzadko téż, w niedzielne południe, przed drzwiami Rębki stało parę wozów lub kałamaszek, a on sam, w mieszkaniu swém, pomiędzy zdobytymi klientami siedząc, z czerwonym nosem, w ogromne okulary uzbrojonym, syllabizował głośno papiery, ukazujące się kolejno z kieszeni siermięg i kapot. Potém, z kieszeni tych ukazywały się trzy, lub pięciorublowe asygnaty; potém jeszcze, na stole ukazywały się: butelka z wódką i talerz ze śledziem, albo wędzoną kiełbasą; a potém jeszcze, z twarzami opromienionemi najpiękniejszą nadzieją, mieszkanie Rębki opuszczali klienci, on sam zaś, z asygnatami w kieszeni wychodził do miasta i długo nie wracał. Powrotu jego, w dniach podobnych, Rębkowa oczekiwała z niepokojem wielkim: wiedziała bowiem, że ilekroć Paweł jéj wychodził do miasta z pieniędzmi w kieszeni, tylekroć powrót jego do domu odznaczał się bardzo głośnemi i nieraz bolesnemi „herezyami”. Po prostu, wracał pijany, a na odgłos krzyków, podnoszących się w mieszkaniu jego, lokatorowie kamienicy mawiali pomiędzy sobą, że: Rębko żonę bije! Upokorzenia takiego Rębkowa od innego człowieka nie zniosła-by pewnie, ale od takiego, jakim był Rębko, znosiła. Jeżeli bowiem z przyczyny jego miewała chwile wstydu, wynagradzało się to tygodniami dumy, którą ją rozum jego i wysokie jego w świecie stosunki napełniały. Jeżeli czasem