Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Zygmunt Ławicz i jego koledzy.djvu/216

Ta strona została uwierzytelniona.

mi na stole rozparty, wskazującym palcem wywijając w powietrzu, mówił daléj:
— Co się zaś tycze tych kalifikacyi, pusta sztuka! Kalifikacye potrzebne dla przysięgłych, ale, abo to tylko przysięgłym pozwala się za interesami chodzić. Wszystkim pozwala się. Czy Icek Rejber ma jakie kalifikacye? A ot z interesów dwa domy już sobie zbudował. Abo ten chałatnik, Kukawer, czy ma jakie kalifikacye? a pijaczysko te, Lipski ten, co kiedyś w Izbie służył, a teraz familią z interesów utrzymuje, ma jakie? a na ten przykład choć-by i ja sam... Ale co o tém gadać? Jak zaprowadzą w sądach nowe porządki, trudniéj będzie, choć zawsze, siako tako, można będzie; ale teraz, byle examin zdać, to już nawet i językiem przed sądami obracać możesz... A jaki to examin, kiedy go nawet Kukawer zdać potrafił? A ja już dla ciebie większego dochodu i lepszego utrzymania, jak ma ten chałatnik, Kukawer, i nie żądam...
Ławicz, z mniéjszém już zdziwieniem słuchał długiéj mowy Rębki. Myśl przecież o kolegowaniu z Ickiem Rejberem, Kukawerem i pijakiem Lipskim, nie zdawała się sprawiać mu rozkoszy. Wzburzony zawołał:
— Ależ Kukawer, Rejber i Lipski mają opinią ludzi nieuczciwych...
— E! pusta sztuka! co to do tego ma! uczciwość to taka rzecz, która od sumienia zależy. Czy kto ciebie będzie przymuszał, abyś tak, jak oni, obdzierał