całodzienną podróżą, wybornym snem leczą się przez noc zupełnie. Wstaje się na drugi dzień zdrowym, gotowym do najdalszego marszu. Gdy się zdarzy jednak komu, że się nabawi tęgiego bólu w nogach, to najlepszym na to środkiem jest wymoczenie ich w zimnéj wodzie i natarcie okowitą[1] w miejscach, gdzie ból największy.
Bardzo polecającą się samo przez się i ożywczą w górskich wycieczkach jest kąpiel ranna, gdziekolwiek w potoku lub przynajmniej umywanie się do połowy ciała, ale owe junackie kąpiele w jeziorach Tatrzańskich należy liczyć do bezrozumnych igraszek. Woda w nich zawsze zimna, a dno bardzo zdradliwe, pozorna płytkość przy przeźroczystości wody łudzi, w razie więc wypadku tonienia nie ma ratunku, gdy łodzi ani promów na tych wodach nigdzie nie znajdzie.
Zwiedzając Tatry napotyka się wszędzie na szałasy krowie i owcze; często jeszcze szałasu nie widać, a już odgłos szczekania psów owczarskich zdradza istnienie osady pasterskiej.
Na świętego na Wojciecha,
U nas w polu już pociecha:
Ale w górach ledwo taje.
I zaledwo jar nastaje.
A na Świątki, na Zielone
Szumią majem świeże lasy,
Owce w góry wypędzone,
W halach schodzą się juhasy.
- ↑ mocna wódka